Tak sobie myślę. Naskos.

Dzisiaj jest bardzo ciekawy dzień.
Pierwszy dzień szkoły po nowemu, w maseczkach, w przyłbicach i z próbami zachowania dystansu.
Do tego zrobiło się boleśnie zimno, a niebo od wczesnego rana płacze gwałtownie nad latem, które już niestety odchodzi do historii.
A ja sobie siedzę i myślę.
Nawet z tego wszystkiego nie dziergam, słucham sobie jak deszcz dudni o parapet, jak wiatr porywiście szumi i patrzę, jak bezlitośnie szarpie jesionem.

Jako, że coś się kończy, coś nowego zaczyna – dobry czas na przemyślenia i podsumowania.
Mam jeszcze dodatkową motywację w postaci kuzynki z młodszego pokolenia, która skompletowała sobie listę rzeczy do zrobienia przed trzydziestką i twardo ją realizuje.

Ja takiej listy nie mam, i jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby mieć.
Ale jak się tak zastanowić, to jest parę rzeczy, które mogłabym na niej zamieścić.
Co prawda trzydziestka dawno za mną, ale czy to takie ważne? 

Trzy z tych pomysłów dotyczą świata dziewiarskiego, i o nich właśnie chcę Wam napisać 😀

Pierwsza sprawa to marzenie.
Całkowicie nie do zrealizowania, i wiem o tym bardzo dokładnie.
A jednak. Marzy mi się …
Już od dawna marzy mi się …
I nawet już o tym pisałam, że marzy mi się …
Przeczytajcie TUTAJ.

Pięknie byłoby. Oj pięknie!

Skoro pierwsza rzecz na liście jest całkowicie i totalnie nierealna, to druga musi już być choć trochę możliwa.

Otóż,
marzy mi się, że jeden z moich wzorów zostaje hitem.

Ludzie dziergają, 
chwalą się,
inni patrzą,
się zachwycają,
łapią za druty,
dziergają,
chwalą się,
i tak się toczy ta kula śnieżna.

A ja po miesiącu lub dwóch funduję dzięki takiej chuście studnię w Afryce,
szkołę w Andach
lub szpital w Syrii.

Jak do tej pory mało realne,
nie mam zupełnie talentu w kierunku autopromocji,
nie mam żadnych umiejętności marketingowych
i nie nadaję się do takich działań.

Poza tym,
to nie do końca zależy ode mnie,
potrzebne jest mnóstwo osób, które:
po pierwsze – się zachwycą
po drugie – wydziergają
po trzecie – zrobią fajne fotki
po czwarte – będzie im się chciało podzielić z innymi.

I same wiecie, że jeżeli po pierwsze i po drugie jakoś chętnie nam dziewiarkom się udaje,
to już po trzecie i po czwarte jest dużo trudniejsze 😀

Dlatego też to moje drugie marzenie klasyfikuję jako możliwe, choć mało prawdopodobne.

I mam jeszcze trzecią myśl.
Całkowicie możliwą i całkowicie zależną ode mnie.

Mianowicie,
nabrałam jakoś ochoty, żeby sobie pomalować paznokcie.

Śmieszne, prawda?
Ale muszę się Wam przyznać, że ja jestem z tych co to preferują urodę z wody …
Ani makijażu, ani nic.
I nigdy jeszcze nie zrobiłam sobie paznokci na wielki dzwon,
czyli tak, jak większość kobiet robi na co dzień.

Bardzo lubię patrzeć, podziwiać, ale u siebie drażni mnie jak mam na milimetr długie.

Ale też i kusi, bo to takie piękne!

Ale z trzeciej strony, jak sobie wyobrażę, że mam w czymś takim robić na drutach, to aż mną otrząsa. No i jeszcze ta myśl, że jak mi się z kolorem włóczki będą gryzły!?!
W dodatku usuwać też trzeba fachowo, nie ma że sobie sama poradzę, jak mnie zirytuje do głębi.

I takie mam klasyczne:
i chciałabym i boję się.

Co jest totalnie głupie, bo ja jestem z tych, którzy szybko podejmują decyzje.
A tutaj takie rozdwojenie…

Póki co więc wszystkie moje pomysły do zrealizowania przed …-dziestką są w sferze projektów.

Dużo lepiej mi idzie z pomysłami dziewiarskimi.
Nowa chusta – Kraska – się testuje, i idzie jej całkiem nieźle.

Druga nowa chusta jest w fazie ukończeniowej, zostało parę rzędów, tych najdłuższych.

Trzecia chusta leży od wiosny i czeka na spisanie wzoru, czyli na przeniesienie go z papieru kancelaryjnego w kratkę do pamięci cyfrowej.

I jeszcze mam w głowie ze dwa pomysły, które się coraz bardziej krystalizują. 

A na zdjęciach Naskos w wersji słodko-uroczej. 
Skąpany w letnim słońcu, aż promieniuje upałem i wspomnieniem lata.
Idealny widok na dzisiejszy smutny, dżdżysty dzień.

Wzór na ten szal jest darmowy, można go znaleźć w tym poście.
Dziergałyśmy go kiedyś wspólnie, ale tej wersji nie pokazywałam jeszcze tutaj na blogu.
Jest zrobiony z Scheepjes Our Tribe, albo nr 966 albo 967. 
Wychodzi fajnie, jeden motek wystarcza na taki całkiem spory szal.

Jesień idzie, warto coś podobnego mieć w podręcznej garderobie!

Pozdrawiam bardzo serdecznie!!!

PS. Wszystkie moje wzory można zobaczyć na RAVELRY lub na blogu w poście zbiorczym TUTAJ.
Ravelry jest stroną sprzedażową i tam kupuje się automatycznie, a jeśli ktoś woli ominąć międzynarodowe transakcje i preferuje tradycyjny przelew na konto w złotówkach, wtedy zapraszam do kontaktu ze mną (y.mleczyk@gmail.com)    

Ten wpis został opublikowany w kategorii szal, tutorial, wzór po polsku i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.