Jak blokuję chusty po liniach prostych. Oraz czasami dzióbki :)

Dzisiaj dla odmiany nie pokażę nic nowego, choć prawda jest taka, że tego nowego ciągle przybywa.
Ale skoro przybywa, to i blokować trzeba.
I właśnie o blokowaniu będzie słów kilka.

Na zdjęciu powyżej Darmuta, bo właśnie od niej zaczęłam innowacje.
Na samym samiutkim początku blokowałam chusty przy użyciu szpilek.
Słyszałam o drutach do blokowania, ale ani takich nie posiadałam, ani nie wpadłam na pomysł, żeby ich poszukać w internecie.

Za to pewnego dnia znalazłam się przez przypadek w hurtowni budowlanej
i zupełnie niespodziewanie weszłam w posiadanie kilku drutów długości około metra, średnicy 3,5mm i kolorze miedzianym. Ponoć spawalnicze, tak było napisane na cenie, niezwykle przystępnej zresztą.
Służyły mi dobrze przez parę miesięcy i bardzo byłam z nich zadowolona.

Zawdzięczam im między innymi elegancki brzeg szala Party Line:

A potem pewnego dnia, właśnie na Darmucie, nastąpiła katastrofa.
Zaczęłam ją upinać na szpilkach, bo mnie mocno te dzióbki kusiły, w trakcie upinania zmieniłam koncepcję na linie proste. Co widać poniżej.

Katastrofa ujawniła się po wyschnięciu szala i wyciągnięciu drutów.
Zostawiły rdzawe ślady na szlachetnej włóczce.
Nie bardzo dużo i nie bardzo widoczne, ale wystarczające, żebym się z drutami bez żalu pożegnała na zawsze.

W dalszym ciągu nie wpadłam na pomysł, żeby nabyć profesjonalny sprzęt.
Wprost przeciwnie, odwiedziłam wszystkie hurtownie i sklepy budowlane w okolicy.
Nie ma tych sklepów za dużo, zresztą potraktowałam wycieczki szkoleniowo i oglądałam wszystko, cokolwiek tam było pod kątem przydatności do dziergania, blokowania, eksponowania itd.

Nie znalazłam zbyt wiele.
To znaczy zobaczyłam mnóstwo, czysto teoretycznie wybrałam sobie kafelki do kuchni i łazienki oraz wannę i drzwi wewnętrzne. Oraz kanarka.
Ale do dziergania przydatnego nie znalazłam właściwie nic.

Zaczęłam więc używać szarych komórek i wymyśliłam sznurek.
Dratwę.
Linkę do wieszania bielizny.
Długą deseczkę z nabitymi gwoździami.
Oraz parę innych innowacji, każda kolejna coraz bardziej skomplikowana.

Aż wreszcie przystąpiłam do eksperymentów praktycznych.
I okazało się, że w prostocie siła.
Moje narzędzia do blokowania to kłębek starej bawełny w kolorze neutralnym (zerówka to się kiedyś nazywało) i szpilki.
No i wersalka, na podłodze się nie da!

Czyli robię tak:

odmierzam kawałek bawełny trochę dłuższy niż przewidziana długość brzegu chusty.

przewlekam na sucho, przed moczeniem, tak samo jak kiedyś przewlekałam druty. (to znaczy druty przewlekałam na mokro, nie mam takiej dużej miski, żeby się mieściły razem z chustami 🙂 chodzi o metodę przewlekania)

na jednym końcu robię pętelkę, drugi zostawiam bez.

moczę chustę razem z tym sznurkowym blokowaniem.

przypinam pętelkę do wersalki, szpilką jedną lub dwiema, pod kątem przeciwnym do naciągania, bo wtedy trzyma na mur.

naciągam z drugiej strony, maksymalnie mocno, i już wiem, gdzie zrobić drugą pętelkę.

pętelki po obu końcach sznurka przypięte, teraz wystarczy równo rozłożyć chustę i co parę/paręnaście (jest takie słowo???) centymetrów przypiąć szpilkami, żeby była linia prosta.

I tak samo z każdym bokiem.

Idzie dużo łatwiej, niż na samych szpilkach. Trochę czasu zabiera to przewlekanie bawełny, ale potem się nadrabia przy przypinaniu. No i brzeg dużo bardziej prosty, zwłaszcza, jak się chce zblokować energicznie.

Jak widać na zdjęciach, przy pierwszych próbach nie do końca wierzyłam w wytrzymałość tego zastępczego druta
i przypinałam po dwie, a nawet trzy pętelki na każdym końcu, i to każdą kilkoma szpilkami.
Teraz już wypraktykowałam, że w zupełności wystarczy jedna pętelka i jedna szpilka, byle wbita pod dobrym kątem.

W międzyczasie spróbowałam też tak naciągać dzióbki.
I okazało się, że sposób jest idealny dla dzióbków prostych, czyli takich, które załatwiamy jedną szpilką.

Zdecydowanie wygodniej rozkłada się równo te dzióbki, jeżeli są nawleczone na jeden sznurek,
niż przy przypinaniu każdego szpilką i potem przesuwaniu tych szpilek centymetr w tę lub w tamtą stronę.
A przynajmniej ja tak mam, że nigdy nie udaje mi się upiąć od razu dobrze i równo,
i zawsze walczę z tymi dzióbkami dłuższy czas zanim jestem z nich zadowolona.

A tutaj tylko wystarczy rozłożyć równo na zasadzie przesuwania, i potem lekko dociągnąć sznurek szpilkami w lukach pomiędzy dzióbkami. Co już nie wymaga precyzji.

Mam nadzieję, że tym postem nie wyważam otwartych drzwi i nie piszę o rzeczach oczywistych.
Bo może każda z Was o tym wie, a nawet używa metod dużo nowszej generacji niż ja?

Jak wspomniałam na początku posta – mam mocną fazę na dzierganie, i to w większości czegoś świeżo wymyślonego.
Niestety również zerową na opracowywanie tych wszystkich pomysłów, i jakoś nie mogę się przemóc do działania w tym kierunku. Już sama się sobą irytuję, bo przecież nie będę potem na raz robić kilku testów!
Eh, ta natura ludzka pokrętna …

tak się zimno zrobiło, że idealna pogoda na pieczenie ciasta!!! i pachnie pięknie, i piekarnik choć trochę ogrzeje atmosferę :)))
Pozdrawiam ciepło!

PS. Wszystkie moje wzory można zobaczyć na RAVELRY lub na blogu w poście zbiorczym TUTAJ.
Ravelry jest stroną sprzedażową i tam kupuje się automatycznie, a jeśli ktoś woli ominąć międzynarodowe transakcje i preferuje tradycyjny przelew na konto w złotówkach, wtedy zapraszam do kontaktu ze mną (y.mleczyk@gmail.com)
Ten wpis został opublikowany w kategorii chusta, chusty trójkątne, szal, tutorial, wzór po polsku i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.