Koloru jeżynowego. Rękawiczki.

Ciąg dalszy twórczości jeżynowej – rękawiczki do kompletu z szalem.
Pomysł całkowicie mój własny, taki trochę na zapalenie płuc robiony i w sumie sama nie wiem, czy mi te rękawiczki tak do końca się udały.


Kto nie widział jeżynowego szala – zapraszam dwa posty do tyłu. TUTAJ.

Kernel jest dość mocno ażurowy, takie typowe lace, i wymyślenie do niego rękawiczek wydawało mi się nieco skomplikowane.
Zwłaszcza, że to nie miały być mitenki, tylko uczciwe porządne rękawiczki.


Całkiem sporo czasu zmitrężyłam na myślenie jak zebrać w jedno wymagania rękawiczek, żeby choć trochę chroniły i grzały, przewiewność i dziurawość ażuru, no i specyfikę włóczki, która też nie pozwalała na realizację każdego pomysłu.


Wreszcie decyzja zapadła i zaczęłam dziergać.
Pierwsze wrażenie było dość bolesne – przy stosunkowo cienkiej włóczce – 175m na 50g – tempo przybywania dzianiny okazało się być mocno powolne.
Samo w sobie nie byłoby to problemem, ale komplecik przewidziany został na prezent, i to w dodatku amerykański prezent. Margines czasu pozostałego do wysyłki robił się coraz węższy.


Dziergam więc sobie codziennie po kawałku, czasu wieczorami nie mam za dużo bo równolegle zaliczam rehabilitację. Na rehabilitację jeżdżę na rowerze, tak w ramach hartowania się itd. I co? I w czwartek odkryłam, że moja jedyna i ulubiona (zupełnie się nie wykluczają te dwie cechy) porządnie wysłużona kurtka właśnie postanowiła zakończyć ciężką służbę i przejść na dawno zasłużoną emeryturę.


Chcąc nie chcąc, to znaczy bardzo mocno nie chcąc, zostałam zmuszona do prawie natychmiastowego uzupełnienia garderoby. Z ciężkim sercem – rękawiczki czekają – pojechałam do galerii.
Nienawidzę tego miejsca, od razu na samym wejściu mój poziom stresu i agresji gwałtownie strzela w górę, i z każdym kolejnym sklepem wzrasta.


Nieco mnie zdziwiło, że parkingi takie zapchane, ale jeszcze nie skojarzyłam. Weszłam do środka, zobaczyłam tłumy ludzi i dopiero do mnie dotarło – Black Friday! Frustracja wypełniła mi wnętrze i zabulgotała.


Nasza galeria nie jest z tych ogromnych, taki przeciętny małomiasteczkowy kompleks. Sklepów też za dużo w niej nie ma i w sumie zbyt długo mi nie zajęło zwiedzenie tych z kurtkami. W końcu, i to dosłownie w końcu gdyż w ostatniej odzieżówce na mojej trasie znalazłam kurtkę, która ewentualnie może by się nadała.


Stoję więc sobie przed lustrem na dziale męskim i mierzę. Najpierw jedną, potem drugą o rozmiar większą. Potem znów tę mniejszą, bo skoro mam wydać tyle kasy, to niech będę z tej kurtki zadowolona.
Po chwili podbiega do mnie ekspedientka i wpatruje się we mnie z dość dużym niesmakiem.
Ja nic, co się będę tłumaczyć.
Dziewczyna nie wytrzymała i zagaja, czy ja tę kurtkę dla kogoś kupuję.
Ja jej na to, że nie, że dla siebie.

Na to panienka, że dział damski jest tam po przeciwnej stronie.
Ja jej na to, że widzę, ale mnie potrzeba taką większą kurtkę na rower.

Na to panienka, że ta kurtka nie jest dobra.
Ja na to nic. Milczę.

Na to panienka, że ta kurtka jest na mnie dużo za duża.
Ja jej na to, że wiem, ale właśnie taka jest mi potrzebna, żeby pod nią jeszcze weszły w razie potrzeby ze dwie kangurki, i żeby mi nadgarstki nie wystawały jak wyciągnę ręce na kierownicę.

Na to panienka, że ta kurtka jest dla mnie niedobra, i że dział damski jest tam z drugiej strony.
Ja jej na to, że wiem, i twardo przymierzam XL.

Na to panienka, że w tej kurtce to ja bardzo niekorzystnie wyglądam.
Ja jej na to, że to tylko na rower. Nigdzie indziej.

Na to panienka, że dłonie mi z rękawów w ogóle nie wystają i że w ramionach jest dużo za obszernie.
Ja jej na to, że właśnie o to chodzi.

Ale widzę, że jak czegoś nie zrobię, to sobie tak będziemy konwersować bez końca.
Odwiesiłam swoje XL na wieszak i zgodnie stwierdziłam, że w takim razie chodźmy na ten dział damski. Panienka wyraźnie odetchnęła z ulgą i błyskawicznie wyszukała kurtkę damską, w której w żadnym miejscu nie było mi za obszernie.
Przymierzyłam, zdjęłam i obiecałam, że jeszcze się rozejrzę.

Cierpliwość mi się wyczerpała, bez rozglądania wróciłam do swojego XL i pomaszerowałam z nim do kasy.
I co? i 30% zniżki!!!


A panienka niech się cieszy zdrowiem i urodą 🙂 własną, bo do mojej nie zdołałam jej przekonać.


Rękawiczki jak widać skończyłam.
Wzoru na nie nie będzie, nie jestem tak do końca przekonana, że warto.


PS. Kurtka sprawdza się rewelacyjnie!

PS2. Wszystkie moje wzory można zobaczyć na RAVELRY lub na blogu w poście zbiorczym TUTAJ.
Ravelry jest stroną sprzedażową i tam kupuje się automatycznie, a jeśli ktoś woli ominąć międzynarodowe transakcje i preferuje tradycyjny przelew na konto w złotówkach, wtedy zapraszam do kontaktu ze mną (y.mleczyk@gmail.com)    

Ten wpis został opublikowany w kategorii rękawiczki i oznaczony tagami , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.