Szal błyskawiczny, zrobiony w niecały tydzień.
No dobrze, mało co poza nim robiłam przez te parę dni, miałam dużo czasu i potrzebę zajęcia czymś rąk i umysłu.
Wzór znalazłam gdzieś w sieci, był pokazany taki mały fragment, no i zaciekawiło mnie, jak to będzie wyglądać w większej masie.
Wzór był jakiś dziwny i nieuchwytny na pierwszy rzut oka,
przepracowałam go sobie na prostokąt, sprawdziłam na dyżurnej bawełnie, czy wszystko się zgadza, zmodyfikowałam nieco pod swoje wyobrażenie i wzięłam się za dzierganie.
I przyznam się, że ta nieuchwytność pozostała.
To znaczy tak:
dziergało się w sumie prosto i logicznie, żadnych skomplikowanych manewrów nie było – dwa razem i narzuty, w dodatku w ciągle się powtarzających konfiguracjach.
Łatwe do robienia i łatwe do zapamiętania.
A jednak …
zupełnie tego wzoru nie widziałam w robieniu, i mimo opanowania pamięciowego cały czas leciałam z kartką przed nosem,
a jeszcze dodatkowo – żadna dekoncentracja nie wchodziła w grę, oczka liczyłam uczciwie w każdym właściwie rzędzie.
To akurat było dobre, bo wymagało skupienia i nie pozwalało na bezmyślne błądzenie myślami gdziekolwiek.
Mimo wyrobienia prawie 800 metrów włóczki, pod koniec robótki byłam tak samo niepewna jak ten mój szal będzie wyglądał, jak przy zaczynaniu.
Zupełnie nie ogarniałam całości, niby wiedziałam, że robię dobrze, ale nijak nie potrafiłam wyobrazić sobie całości …
Ta pierwsza próbka na bawełnie niewiele pomagała, bo też przecież była w małym kawałku.
Namoczyłam, upięłam, spojrzałam z dystansu.
Spodobało mi się bardzo, ale dalej nie wiedziałam, skąd się te esy-floresy biorą.
Wpatrywałam się i próbowałam analizować, przecież schematu nauczyłam się na pamięć!
W pewnym momencie odkryłam …
że patrzę do góry nogami!!!
I poddałam się!
Czy to w sumie takie ważne wiedzieć jak i dlaczego?
Ważne, że wyszło i ładne!!!
Tak sobie pomyślałam, że od razu na świeżo Wam ten nieuchwytny pokażę.
Czyli zrobię błyskawicą zdjęcia.
Taką rzetelną błyskawicą, bo mogłam zacząć dopiero o trzeciej, a dzień, mimo, że go na barani skok już przybyło – dalej krótki.
Żadnego planowania, żadnego szukania plenerów, a popatrzcie, jak fajnie wyszło!!!
Kolorki po prostu boskie, takie lekko mroczne, chabazie malownicze, ściana o idealnym odcieniu, mgła w powietrzu …
Gdybym tydzień szukała, to pewnie tak dobrze nie udałoby mi się trafić!
Na koniec jeszcze pobawiłam się w kolaż w stylu otwieranego lustra:
Pozdrawiam Noworocznie!!!
Oby było lepiej, radośniej, bardziej twórczo !!!
PS. wzór jest już opublikowany, można go znaleźć na ravelry – kliknij TUTAJ.
Nazywa się Pempele i jest dostępny po polsku i po angielsku, tak jak zawsze.
Oraz oczywiście można tez kupić wzór na Pempele bezpośrednio ode mnie i wtedy wystarczy napisać – y.mleczyk@gmail.com
PS 2. PS. Wszystkie moje wzory można zobaczyć na RAVELRY lub na blogu w poście zbiorczym TUTAJ.
Ravelry jest stroną sprzedażową i tam kupuje się automatycznie, a jeśli ktoś woli ominąć międzynarodowe transakcje i preferuje tradycyjny przelew na konto w złotówkach, wtedy zapraszam do kontaktu ze mną (y.mleczyk@gmail.com)
Wzory są w pdf i podane są w każdym wszystkie potrzebne informacje i opis słowny oczko po oczku, a w zdecydowanej większości z nich są też schematy graficzne.