Też tak macie?
wydziergam coś, robi się bardzo miło, czysta przyjemność i błogość w sercu.
Zamykam oczka, wciągam nitki, blokuję i czuję potworny niedosyt.
Już się skończyło? tak szybko?
I zazwyczaj kolejne moje działanie wygląda tak:
przeglądam zapasy, wybieram włóczkę, łapię za druty i powtarzam przyjemne doświadczenie.
Na początku jest super,
dzierga się uroczo, przybywa szybko 🙂
Dziergam sobie rekreacyjnie,
w głowie rodzą się nowe pomysły, wyobraźnia pracuje, miło płynie czas.
Nowy pomysł powolutku się konkretyzuje,
i wkracza w fazę, w której niezbędne są pierwsze próby z drutami w ręku.
Przyjemność robienia dubla powoli sklęsa,
gdyż mój główny sposób na ufoki
(czyli robótki zaczęte i odłożone na później, z angielskiego UnFinishedObjects = UFO)
to posiadanie jak najmniejszej ilości drutów.
Innymi słowy:
chcesz zacząć nowe – skończ najpierw rozpoczęte, bo nie będziesz miała na czym robić 🙂
Metoda sprawdza się idealnie,
właściwie nie mam niepokończonych robótek.
Robię więc tego dubla coraz szybciej, choć z coraz mniejszą przyjemnością,
gdyż nowe już czeka w zawieszeniu
i to ono, to nowe, panuje już w moim serduchu i wyobraźni.
Na koniec włączam jakiś film, który lubię i twardo lecę przez pikotki.
Na zasadzie: nie dać się zmącić ani rozproszyć, tylko kończyć jak najszybciej 🙂
Film się kończy, pikotki też,
ja oddycham z ulgą, przy napisach wciągam nitki i od razu wrzucam do miski z wodą.
Jak namoczę, to już nie będzie przeproś – zblokować trzeba koniecznie!
Oddycham pełnią szczęścia i biorę się za nowe.
A to świeżo zblokowane wożę sobie tu i tam, robię fotki takie i owakie,
i utwierdzam w przekonaniu,
żeby pod żadnym pozorem nie kupować nowych drutów, dopóki te się jeszcze nie połamały 🙂
Metodę szczerze polecam,
wymaga siły woli tylko w dwóch momentach:
w sklepie, żeby nie kupić,
i po skończeniu, żeby wrzucić do wody.
Poza tym, cała reszta jest już tylko konsekwencją obu powyższych i nie trzeba ze sobą walczyć, tylko pogodzić się z sytuacją:
skoro drutów nie ma, to odłożyć stare i zacząć nowe po prostu fizycznie się nie da
oraz
skoro udzierg się moczy, to nie można go w tej wodzie zostawić, żeby się rozpuścił … 🙂
Chusta na zdjęciach to Calineczka Dwa. Z Juniper Moon Farm Findley – powoli wyrabiam te wszystkie piękne kolory 🙂
Powstała dokładnie w sposób opisany powyżej,
w pierwszej połowie z potrzeby serca,
a w drugiej połowie z potrzeby rozpoczęcia Marysi (ale o Marysi to będzie dopiero za jakiś czas :))))
I tak miał być post o Calineczce, a wyszedł w połowie o UFOkach 🙂
Jak najmniej UFOków Wam życzę, i jak najwięcej czasu na dzierganie :)))
Pozdrawiam wakacyjnie!!!
Każda dziewiarka może sobie wydziergać taką samą lub bardzo podobną chustę, oczywiście w dowolnym kolorze i z dowolnej włóczki.
Wzór jest w pdf i podane są w nim wszystkie potrzebne informacje oraz schemat i opis słowny oczko po oczku.
🙂
🙂