Malwina. Wzór po polsku.

Oto Malwina, najwytrwalszy i najbardziej zdeterminowany wzór, jaki kiedykolwiek zszedł z moich drutów. Jego historia jest trudna i pełna falstartów, poczytajcie:

Najpierw była Nasturcja. Szal pełen ciepła i koloru, tak jak kwiatek, który dał mu imię. Minął jakiś czas i poczułam mocne wewnętrzne przynaglenie, żeby to doświadczenie powtórzyć. Chodziła mi po głowie młodsza siostrzyczka.
Choć szal to rodzaj męski, to jednak nazwa Nasturcja utrwaliła we mnie przekonanie, że młodsze rodzeństwo ma być dziewczynką, w dodatku z nazwą na trzy sylaby, żeby od razu było widać, że to z jednej rodziny dzieci.

Ale do nazwy jeszcze daleko. Najpierw włóczka. Jeśli chodzi o rodzaj, to nie było wątpliwości, to samo co u Nasturcji, czyli Alpaca od Dropsa.
A kolor?
Zdecydowanie intensywny i kwiatowy, konkretny i inspirujący.
Przemówił do mnie mocny, wyrazisty róż.

Jako, że akurat było lato i wakacje, to bardzo dużym zainteresowaniem zaczęłam obdarzać kwietniki, balkony, rabatki i parapety. Z zapałem wizytowałam rynek (targ, bazarek) i wystawałam przed każdym stoiskiem z sadzonkami, nauczyłam się też mnóstwo z zakresu gatunków i pielęgnacji kwiatów. A priori odrzucałam wszystkie nazwy w rodzaju męskim i wreszcie wymyśliłam sobie Petunię. Nazwa krótka, międzynarodowa, kojarzy się jednoznacznie.

Wzór na ażur pojawił się jakoś samoistnie, ten szerszy okazał się bardziej skomplikowany od Nasturcji, za to ten po lewej jest prostszy. Pewnie dla równowagi tak się poukładało.
I tak sobie dziergałam Petunię radośnie, zadowolona, że wszystko mi gra.

Znów minęło trochę czasu, ten szal z racji rozmiaru nie jest szybkim udziergiem.
Ponad 1000m włóczki do przerobienia!
Dziergało się przyjemnie, więc nie spieszyłam się też zbytnio.
Zrobiła się już zimna i mokra jesień gdy wreszcie dojechałam do końca.
I tutaj mnie zastopowało po raz pierwszy.
Już w trakcie dziergania wymyśliłam sobie taką stylizację do zdjęć: mocnoróżowa jeszcze wtedy Petunia na modelce (czyli mnie) ubranej na czarno, żeby jak lepiej wyeksponować kolorek, najlepiej gdzieś w otwartym polu z horyzontem w sinej oddali.
Jak już widzicie, pogoda skutecznie uniemożliwiła realizację tej wizji.

Minęła zima, przyszła wiosna.
Nie zebrałam się za szybko, bo wiadomo, skoro tyle czasu czekałam, to nie muszę już natychmiast. I tak zeszło, aż zaczęły się upały i ubraniu się na czarno tak zdecydowanie i kategorycznie powiedziałam nie, że nagle okazało się, że jest jesień.
A kolorowa jesień jakoś mi do tej stylizacji nie pasowała.
Jak tak patrzę do tyłu, to sama nie wiem, czego ja chciałam…

Ale! skoro ze zdjęciami nie szło, to wzięłam się za pisanie wzoru, a raczej za opracowanie tego, co w podstawowej formie miałam stworzone na kartce w kratkę.
I tutaj znów mnie zastopowało, gdyż dopiero w tym momencie przyszło mi do głowy sprawdzić, ile to wzorów o nazwie Petunia znajduje się na ravelry.
Odpowiedź: mocno ponad 300.
No w takim tłumie to mojej trzysta-tam-kolejnej nikt nie zauważy!
Zniesmaczyłam się mocno sobą, swoim brakiem przezorności, żeby to od razu sprawdzić oraz tymi wszystkimi, którzy przede mną uznali, że Petunia to fajna nazwa.
I znów trochę zeszło zanim się otrząsnęłam z tego niesmaku.

W tak zwanym międzyczasie wraz z sąsiadką z dołu, wspólnymi siłami, dołożyłyśmy do przyklatkowego ogródka malwy. Wspólne siły polegały na tym, że ja rzuciłam pomysł, a sąsiadka pamiętała i w odpowiednim czasie przyniosła z działki nasiona i je wsiała tam, gdzie uznała za najlepsze.
I gdy kolejnej wiosny te malwy doszły do etapu, że będą mieć kwiaty, nagle mnie odblokowało.
Malwa!
A żeby dopasować do Nasturcji, czyli 3 sylaby – Malwina.
Czyli jeden kłopot z głowy.

Drugi, czyli zdjęcia, udało mi się ogarnąć dzięki świetnym kursom
fotografia rękodzieła
oraz
instagram dla rękodzielnika
organizowanym przez Gosię Golba.
Dały mi one zupełnie nowe spojrzenie, nowe umiejętności i nowe podejście do tematu zdjęć, i wiele nowych przemyśleń, jak ja chcę tą moją działalność dziewiarską prowadzić.
A przede wszystkim dały mi potężnego kopa w cztery litery i zmotywowały do działania.
Zdjęcia zrobiłam.
Wzór napisałam.
Przetestowałam.
Opublikowałam na ravelry.
I teraz pokazuję tutaj.

Bardzo, ale to bardzo polecam kursy Gosi!

I na koniec jeszcze taka ciekawostka: tak długo mi zeszło z tą Malwiną, że Drops zdążył zmienić kolorystykę Alpaki!
Moja to nr 2921 Bright Pink.
W ofercie już takiej nie ma, a szkoda, bo kolorek zacny…

A teraz już konkrety:
wzór jest już opublikowana na ravelry
jest opracowany po polsku i po angielsku,
składa się z opisu oczko po oczku i ze schematów, lewa strona jest robiona na lewo.
Wielkość można dostosować do potrzeb, zarówno pod względem długości jak i szerokości, a przy testach pojawił się też pomysł zrobienia takiego kocyka.
Malwina nie jest trudna, potrzebna jest umiejętność przerabiania 2 i 3 oczek razem na różne sposoby, innych trudnych ściegów nie ma.

Jak zawsze przy publikacji nowego wzoru
obowiązuje promocja minus 20%.
Na ravelry promocja trwa do 13 lipca 2023, coupon code to Malwa.
Oczywiście, na ravelry cena zależy od kursu dolara plus doliczany jest vat.
Jeżeli ktoś woli tradycyjny przelew na konto lub blika, wtedy cena wynosi 20 złotych i 80 groszy, czyli 26 złotych minus 20% i należy skontaktować się ze mną bezpośrednio. (y.mleczyk@gmail.com lub przez FB).

Zapraszam serdecznie do dziergania Malwiny, może uda Wam się wyrobić w krótszym czasie niż mnie…
A że nie jest to bardzo trudne, hehe, to poczucie sukcesu gwarantowane!

PS. Wszystkie moje wzory można zobaczyć na RAVELRY lub na blogu w poście zbiorczym TUTAJ.
Ravelry jest stroną sprzedażową i tam kupuje się automatycznie, a jeśli ktoś woli ominąć transakcję międzynarodową i woli tradycyjny przelew na konto lub blika, wtedy zapraszam do kontaktu ze mną (y.mleczyk@gmail.com

Ten wpis został opublikowany w kategorii szal, wzór po polsku i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.