Te z anglojęzycznych, które na czapkę nie miały ochoty
wymyśliły rękawiczki.
Z tym, że w wersji bez palców, mitenki, bo inne nie będą pasować.
Pomysł fajny, mitsy dziergać bardzo lubię.
Chwilkę zeszło zanim zaczęłam,
gdyż Limy Dropsa miałam przecież jeden motek i poszedł cały na czapkę,
trzeba było domówić.
Test szala i czapki prawie się skończył,
mitsy weszły w niego tak w ostatnim momencie,
lekko po terminie,
i w związku z tym testerki też zwolniły tempo.
I sytuacja wytworzyła się taka:
one sobie powolutku dziergały
a ja z wytęsknieniem wyglądałam przez okno, aż przestanie padać.
Do zdjęć deszcz się nie nadaje zupełnie.
Przestawało padać, owszem,
głównie w chwilach gdy byłam w pracy
albo
gdy się robiło ciemno.
Zdesperowana, woziłam wszędzie ze sobą te mitsy i aparat,
i wreszcie udało mi się w drodze do pracy trafić na moment z w miarę dobrym światłem.
Nawet jakby przebłysk słońca się pojawił,
krótki, bo już w południe znów padało.
Walka ze zdjęciami przebiegała równolegle do tworzenia typowych rękawiczek z jednym palcem.
Trochę potrwało, bo ciągle nie mogłam się doliczyć,
coś ta matematyka zaczęła mi szwankować i cyferki się mieszały.
Tym razem zaczęłam już osobny test,
i też trochę zeszło.
Niby udzierg mały, ale trochę czasu zajmuje.
I tym sposobem doszłam do najtrudniejszego etapu,
czyli prób sfotografowania całości.
Najpierw próbowałam sobie teoretycznie wyobrazić, jak to ogarnąć.
Potem zrobiłam ćwiczenia praktyczne przed lustrem,
i okazało się, że moje koncepcje nie do końca się sprawdzają.
Troszkę je skorygowałam i ruszyłam do akcji.
Wybrałam moment pod wieczór, wyciągnęłam rower i pojechałam spróbować.
Niestety, nic z tego nie wyszło.
Po pierwsze nie znalazłam na tyle spokojnego miejsca,
żeby sobie powolutku podziałać.
Wprost przeciwnie, okazało się, że w krzakach obok odbywa się imprezka,
i co chwila ktoś tam dochodził gapiąc się na mnie (moim zdaniem mocno przesadnie).
A po drugie, dążąc do jak najlepszego wyeksponowania całości założyłam,
że tło powinno być czarne.
Ubrałam się w czarną kurtkę kościołową, efekt super przed lustrem,
ale w plenerze zupełnie nie,
bo taki elegancki strój to nadaje się do stania na baczność, i właściwie tylko do tego.
Ruchy mi pętało,
omotać się tym czerwonym nie dawałam rady bez lustra
i ogólnie ta sesja okazała się całkowitą porażką.
Wyciągnęłam wnioski.
Oraz czarny sweter, luźny i wygodny.
Wyczekałam do niedzieli rano i pojechałam w plener.
(niedziela rano jest najlepsza, bo nigdzie żywego ducha i nareszcie święty spokój!)
Poszło trochę lepiej, choć jeszcze nie do końca idealnie.
PS. Wzór na Petronelę szal oraz na wszystkie elementy zestawu jest oczywiście dostępny niezależnie od daty posta i każda dziewiarka może sobie wydziergać cały zestaw lub jego fragment.
Wzory są w pdf i podane są w nich wszystkie potrzebne informacje, schematy oraz opis słowny oczko po oczku.
?
Wszystkie moje wzory można zobaczyć na RAVELRY lub na blogu w poście zbiorczym TUTAJ.
Ravelry jest stroną sprzedażową i tam kupuje się automatycznie, a jeśli ktoś woli ominąć międzynarodowe transakcje i preferuje tradycyjny przelew na konto w złotówkach, wtedy zapraszam do kontaktu ze mną (y.mleczyk@gmail.com)
?