zależy od natężenia stresu i odporności osoby dziergającej.
Przy stresie nie bardzo dużym i średnim wychodzą mi nawet dość skomplikowane ażury, zwłaszcza, gdy ten stres dotyczy spraw 'zewnętrznych’.
Przy stresie większym – dziergam coś prostego.
Najlepiej francuzem i najlepiej, żeby włóczka była kolorowa – wtedy wartość terapeutyczna największa 🙂
I właśnie taki 'większy’ stres, czy raczej jego rozładowanie stoi za tym udziergiem 🙂
Szalik najprostszy z możliwych, taki bezmyślny.
Tyle, że paski po skosie i trochę dziur, ale te dziury to też zupełnie nieregularne, tak na natchnienie i fantazję powstawały.
Za to włóczka ciekawa – Noro King – o takim dziwnym składzie:
33% mikrofibra, 23% jedwab, 23% mohair ale chyba z kozy (?) i 20% wełna.
To moje pierwsze zetknięcie z Noro i przyznam, że ta włóczka dostarczyła mi mieszanych wrażeń.
W dotyku średnio ciekawa, niby miękka, a trochę sztywna.
Przyglądając się z bliska – tak jakby sklejone dwie nitki.
Następstwo kolorów co najmniej zdumiewające, w trakcie robótki co i rusz byłam dość mocno zadziwiona i zaintrygowana, co to z tego wyjdzie.
Wyszło jak wydać, zupełnie nieźle, choć jak dla mnie dalej intrygująco.
Jakoś tak kolorystycznie pory roku zupełnie pomieszane, brak jednej tonacji.
Włóczka już nie jest produkowana, więc nie ma problemu, co dalej 🙂 dziergać coś więcej, czy odpuścić 🙂
I jeszcze szal w całej rozciągłości – tak się na nim jesień i wiosna przeplatają, z zimowymi wstawkami 🙂
Pozdrawiam ciepło! koniec wakacji, koniec laby, od września bierzemy się za Zosię i dziergamy, dziergamy, dziergamy … 🙂
PS. Wszystkie moje wzory można zobaczyć na RAVELRY lub na blogu w poście zbiorczym TUTAJ.
Ravelry jest stroną sprzedażową i tam kupuje się automatycznie, a jeśli ktoś woli ominąć międzynarodowe transakcje i preferuje tradycyjny przelew na konto w złotówkach, wtedy zapraszam do kontaktu ze mną (y.mleczyk@gmail.com)