czyli stal nierdzewna.
Ostatnio otacza mnie w wielu stron, i właśnie o tym Wam dzisiaj opowiem 🙂
Zacznę oczywiście od dziergania 🙂
taka włóczka mi się trafiła,
skład 69% jedwab, 31% stal nierdzewna …
w dodatku z Japonii, i nazywa się w sposób, który da się jedynie napisać:
'A-20/21 1/20 silk stainless steel’
dziwne, prawda?
Producent to Habu Textiles, i reklamuje się tak:
’początkowo wełna/włóczka/nić (?) przemysłowa do produkcji filtrów olejowych (!!!)
obecnie dostępna jako włóczka przeznaczona do tkania, robienia na drutach oraz innych działań artystycznych,
trzon stanowi drut ze stali nierdzewnej, który jest owinięty jedwabiem, i dzięki temu włóczka posiada pamięć – jeżeli ją skręcisz w spiralkę, pozostanie spiralką aż ją rozprostujesz’
Zachęcające, zwłaszcza dla osób nastawionych negatywnie do blokowania 🙂
Takie nieduże cewki, a nitka grubości … włosa!
cieniusieńka jak nici do szycia, i od razu postanowiłam, że pojedynczo to ja do tego nie podejdę za nic!
nie mam takich cienkich drutów!
podwójnie też wydało mi się za delikatnie, i zdecydowałam się na wersję potrójną nitką.
Eksperyment się udał, choć Rosamundę zdecydowanie trzeba było zblokować.
W pierwszej chwili miałam głupie opory, czy to przypadkiem nie zardzewieje w kontakcie z wodą, ale zaraz sobie wytłumaczyłam, że właśnie po to jest stal nierdzewna, żeby nie rdzewiała!
Chyba jeszcze nigdy z taką ciekawością nie czekałam na zdjęcie ze szpilek!
Chusta wyszła … specyficzna.
Bardzo elegancka, jedwab nadaje szyku i blasku,
a dodatkowo tak się układa nie do końca lejąco – ta stal ją trzyma 🙂
Można ją na sobie ułożyć dowolnie, pozaginać, poustawiać, poprzyklepywać lub nastroszyć – a ona jak przymurowana, trzyma formę, aż miło!
Tak najbardziej pasuje do białej koszuli, trochę męskiej i odprasowanej na listek.
Zresztą chustę też można prasować, nie szkodzi jej zupełnie.
Ale że ja z prasowaniem rozstałam się ponad 9 lat temu, definitywnie i na zawsze,
więc i niejako automatycznie rozstałam się z nierdzewną Rosamundą.
Poszła do koleżanki, która białe koszule i bluzki nosi z upodobaniem, i akurat ten turkusik pasuje jej idealnie.
A teraz dalej w temacie stali 🙂
Drugim stalowym aspektem mojego życia stała się od paru miesięcy neuropatia mojej Mamy, która z racji efektów ubocznych leczenia choroby zasadniczej traci powoli czucie we wszystkich kończynach.
Opisuje doznania bardzo obrazowo.
Najpierw powtarzała o stalowych skarpetkach, potem stalowych oficerkach, a teraz doszłyśmy do stalowych pończoch, niestety.
Trzeci stalowy aspekt jest obecny w moim życiu od urodzenia,
i nawet ostatnio wspominałam przygotowanie do wyboru zawodu z końca podstawówki, wycieczkę do huty i olbrzymią stalową kłodę, rozgrzaną do czerwoności, którą potężne młoty formowały do właściwego kształtu.
Widok, który nie zachęcił mnie do pracy w przemyśle ciężkim,
ale pozostał ze mną na zawsze jako coś niesamowicie pięknego.
A dodatkowo w Święta w ramach spaceru odkryłam takie coś.
Akurat jest 80 rocznica powstania COPu i mamy poświęconą temu wystawę plenerową, bardzo ciekawą, bo to przecież o nas 🙂 między innymi oczywiście 🙂
Postanowiłam się z Wami podzielić, bo to dalej w temacie STALI, ale że skojarzyłam dopiero teraz, więc i post wyjątkowo będzie opóźniony, bo zdjęcie dopiero w środę przed pracą mogę zrobić.
pozdrawiam stalowo i nierdzewnie!!!