Chusta w paski

Dzisiaj troszkę mniej typowo, niż zazwyczaj.
Chusta, ale inna 🙂

Rzadko robię takie paski, a powody są dwa:
po pierwsze – zazwyczaj słabo mi idzie dobieranie kolorów
i po drugie – szybko się nudzę i zniechęcam przy samych prawych oczkach.

Kiedyś tam w lecie zrobiłam taką wariację na temat wzoru Drachenfels, wyszło fajnie i podobało mi się, zrobiłam nawet drugą wersję na niebiesko (i właśnie widzę, że wcale się nią tutaj nie pochwaliłam!!!)
I to był koniec, do zeszłego tygodnia zupełnie nie czułam potrzeby na powtórkę z pasków 🙂

I skąd taka odmiana?
Przede wszystkim dzięki porządkom w pudłach z włóczkami 🙂
Są w nich takie motki, których nie oddam za nic!
Obok leżą takie, które już dojrzały do oddania, i choć z ciężkim sercem, to jednak głos rozsądku zwycięża i wystawiam je sukcesywnie na Bazarku. Niech komuś się przysłużą.
I są jeszcze takie pośrodku.
Że sama nie wiem.

I właśnie do nich należał zestaw 2 motki ciemne i jeden jasny. Wełna 100%, milusia w dotyku, ale w motku raptem 125m i brak pomysłu, co z tymi metrami zrobić.
A jednocześnie silne przekonanie, że coś zrobić muszę!
Dołożyłam resztóweczkę zielonego merino, co to z niego kiedyś tam machnęłam tutorial na mitsy, tak sobie leżało i czekało na swój dzień (choć w wyobraźni widziałam zupełnie inny kolor na ten 'akcencik’, ale cóż, nie będę kupować włóczek jak robię w nich porządki!).

I tak to szybciutko poszło.
Bez planu, ładu, składu i koncepcji.
Dziergałam sobie bezmyślnie, zmieniałam kolory jak mnie naszła chęć, skończyłam, bo zabrakło włóczki 🙂
Przyznam, że wciągnęły mnie te paski, a nawet zastanowiły, czy nie wartałoby tego jakoś uporządkować i stworzyć porządny wzór.
Wszak mam jeszcze parę takich zestawów w pudełku, mogę próbować z przyjemnością 🙂
Ale to na razie w fazie koncepcji.

Za to miałam plan na zrobienie fajnych zdjęć!
W każdym tygodniu spędzam sporo czasu na oddziale dziennym chemioterapii, przywożę Mamę, siedzę chwilę, jadę do pracy, wracam z pracy, zabieram Mamę.
A że teraz mamy ferie, dopadły mi dwa punkty programu – jadę do pracy, wracam z pracy – i zastąpiłam je dzisiaj akurat pomysłem, żeby zrobić fajne zdjęcia w plenerze.
Wzięłam chustę, aparat i mitsy (bo jednak zimno w dłonie) i tak przygotowana wyruszyłam w plener przyszpitalny.

Machnęłam zdjęcie na moim ulubionym płocie za śmietnikiem.
Wszystkie przęsła są porośnięte jakimś szarym czymś, i tylko to jedno jest białe. Dlatego zawsze wychodzi mi ten sam blok i element drzewa w tle 🙂

Potem machnęłam drugie na kupie gruzu obok.
To zdjęcie już było jako pierwsze, 'okładkowe’, na początku postu, a teraz inaczej przycięte, żeby pokazać, jak to naprawdę było, hehe!

A potem miałam w planie moje ulubione drzewo oraz szukanie innych ciekawych plenerów.
Niestety, trochę zmarzłam.
Wróciłam na chwilę na oddział, żeby zagrzać ręce i ogólnie herbatki się napić.
Oraz nabrać sił przez powrotem na mróz.
I w ramach tego nabierania sił na chwilę przysiadłam na żółtej leżance do podawania chemii. Wolna była i taka zachęcająca.
Potem się lekko obsunęłam w dół, do pozycji bardziej leżącej.
A potem przyszła pani Ania i pokazała mi, jak pilotem można poprawić sobie komfort tego leżenia.

Gdy otworzyłam oczy, to już była godzina 13-nasta, mamie skończyła kapać kroplówka i czas był wracać do domu, a nie szukać plenerów.
Innymi słowy – przespałam sesję fotograficzną na sali chemioterapii dziennej!

W domu błyskawicznie obfotografowałam chustę na 'białej pani z plastiku’, i dalej poszłam spać.

Jakiś trudny dzień dzisiaj jest na to spanie 🙂
 
I powiem szczerze, to robienie zdjęć w zimie mnie męczy.
W pomieszczeniu zamkniętym wychodzą słabo, ciemno jest i trzeba zdążyć tak do 15-stej. 
Co bywa trudne przy chodzeniu do pracy.
Na zewnątrz albo pada, albo mróz.
A już na modelu, to w ogóle nie ma mowy, bo za zimno na takie tam różne pozy i układy …
 
Na koniec jeszcze zdjęcie drugiej wariacji na temat Drachenfels – w tym niebieskim to tak trochę jak ręcznik wyszła, nie?
 
 
 
Pozdrawiam serdecznie!
za tydzień ogłoszenie drugiego wspólnego dziergania 🙂 kto ciekawy, może zajrzeć do posta z zeszłego tygodnia – tam trochę o włóczce, bo od tego trzeba zacząć!
PS. Wszystkie moje wzory można zobaczyć na RAVELRY lub na blogu w poście zbiorczym TUTAJ.
Ravelry jest stroną sprzedażową i tam kupuje się automatycznie, a jeśli ktoś woli ominąć międzynarodowe transakcje i preferuje tradycyjny przelew na konto w złotówkach, wtedy zapraszam do kontaktu ze mną (y.mleczyk@gmail.com
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.