To powinien być ostatni żakard z serii Lotusa, a przynajmniej mam taki plan.
Zastrzegam sobie jednak, że jakby mnie poniosło i jakbym udziergała następny, to proszę mi nie wypominać, że miał być już koniec. Oraz proszę o wyrozumiałość, gdyby deklaracje miały pozostać tylko deklaracjami.
Czapka jest czarno-różowa, i tego różowego niestety nie udało mi się uchwycić na zdjęciach. Próbowałam kilka razy w różnych porach dnia i przy różnym oświetleniu, i zawsze wychodzi taki blado-mdły. W naturze jest mocniejszy i lepiej kontrastuje.
Jak wspominałam wcześniej, na wymyślenie wzoru poświęciłam nudnawe zebranie w pracy. Wszystko było dopracowane do najmniejszego szczegółu.
I po raz nie wiem który przekonałam się, że ja się do ścisłych reguł i wskazówek nie nadaję. Mniej więcej od połowy zaczęłam tworzyć całkiem nową wersję.
Bo już mi się znudziło tak biernie iść za wzorem.
Jestem człowiek prototypu i niewiele na to mogę poradzić, jeżeli jednocześnie chcę, żeby dzierganie sprawiało mi przyjemność.
Oczywiście zgodnie z wzorem też potrafię, ale frajda dużo mniejsza.
Dziś Wszystkich Świętych, jedno z moich najulubieńszych świąt. Witam nową obserwatorkę, pozdrawiam wszystkich radośnie i optymistycznie :)))