Środa u Maknety, czyli co czytamy i dziergamy.
Wykańczam chustę z poprzedniego posta. A raczej wykańczamy się nawzajem, ja ją, a ona mnie. Nigdy nie robiłam chusty w ten sposób, i chyba raczej nie odważę się na powtórkę. Robi się niby fajnie, ale raczej wskazane jest kontrolować postępy licząc oczka. A od połowy robi się tych oczek jakoś bardzo dużo, w końcowym rozliczeniu dochodzi do prawie 500. Takie liczenie to nie dla mnie, ja lubię się zamyślać, słuchać czegoś i się w to wciągać, pogawędzić z kimś … a tu trzeba 378, 379, 380 itd.
Słucham 'Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął’, ale mam mieszane uczucia. Okropnie denerwuje mnie intonacja i sposób czytania Barcisia, od razu staje mi w uszach obłudny Czerepach w najgorszej osłonie, i to mnie odchęca. Więc nie wiem, jak to będzie dalej.
Pozdrawiam jeszcze wakacyjnie :)))