Na początku jesieni pokazywałam chustę Thurmont w trzech wersjach kolorystycznych,
a przy okazji zastanawiałam się nad amerykańskim podejściem do różnorodności.
Oraz identyczności.
A dzisiaj pokażę Wam czwartego Thurmonta 🙂
Gdyż moja koleżanka doszła do wniosku, że córki córkami, niech się ze swojego Thurmonta każda z nich cieszy,
ale ona sama też chciałaby mieć własną wersję.
Powrót do początku więc:
po pierwsze – ta sama włóczka, Debbie Bliss Blue Faced Leicester DK.
I znowu jedyne ustępstwo na rzecz różnorodności to kolor.
Nazywa się 'true navy’, choć jak dla mojego oka to prawdziwy granat to nie jest.
Bardziej wariacja na temat.
Ale całkiem możliwe, że Amerykanie mają inne pojęcie granatu i właśnie ta wersja jest dla nich tą najbardziej granatową.
Po drugie – wzór identyczny.
Po trzecie – wielkość ta sama (choć przyznam się po cichu, że trochę mnie poniosło przy blokowaniu i chusta wyszła ciut większa …)
Ja natomiast postanowiłam już nie robić czwartej serii zdjęć w tym samym układzie, i w związku z tym nie będzie 'po czwartego’ powrotu do poprzedniej edycji Thurmontów 🙂
Chustę oczywiście można nosić na różne sposoby, mniej i bardziej powiewne.
Najprościej jest po prostu zarzucić ją na ramiona, o tak:
W tej wersji najlepiej widać całą urodę ażuru, i wszystkie jego niuanse.
Z tym, że to zdecydowanie nie mój styl, nie znoszę, jak coś za mną się ciągnie, powiewa, a już jakbym musiała to co chwila poprawiać, bo się zsuwa lub przemieszcza …
od razu zaczynam zgrzytać zębami i wzrasta mi poziom agresji!
nawet długich włosów nie nosiłam rozpuszczonych, a jeśli już, to pospinane tak, żeby pod żadnym pozorem nie wchodziły w zakres pola widzenia …
czyli, moje wersje noszenia Thurmonta byłyby takie:
Ewentualnie jeszcze w ten sposób, ale to pod warunkiem, że te luźne końce byłby solidnie umocowane i trzymały się swojego miejsca 🙂
I to byłoby na razie na tyle w kwestii Thurmontów 🙂
Pozdrawiam marcowo! oby Was omijały wszelkie wirusy i zarazki!!!
PS. zostałam poproszona o udzielenie wywiadu dla Oli z bloga Wszystkomający Blog Szydełkowy 🙂
kto ciekawy, zapraszam TUTAJ i TUTAJ 🙂
Ravelry jest stroną sprzedażową i tam kupuje się automatycznie, a jeśli ktoś woli ominąć międzynarodowe transakcje i preferuje tradycyjny przelew na konto w złotówkach, wtedy zapraszam do kontaktu ze mną (y.mleczyk@gmail.com)