Środa goni środę, miałam ambitny plan pojawić się na blogu w ostatnim tygodniu, a tu sobie dzisiaj rano ze zdumieniem uświadomiłam, że już kolejne Wspólne Czytanie i Dzierganie u Maknety. I nie ma przeproś, post dzierganiowo-czytelniczy.
Jak wspominałam tydzień temu, przerzuciłam się z żakardów na brioche / ścieg angielski / patentowy, i widzę, że znowu mnie mocno wzięło. Zamiast sobie po prostu dziergać i patrzeć jak wychodzi, zaczęłam realizować pomysły i zaczynać robótki. Wszystkie są w stanie początkowym, dochodziłam do etapu, gdy zostaje już samo dzierganie, bez pracy koncepcyjnej, i przechodziłam do następnej. Teraz sobie będę już tylko dziergać, bo zabrakło mi drutów i muszę pokończyć pozaczynane.
Czytam kolejną Marininę. Trochę się gubię w tych nazwiskach i otczestwach, ale twardo brnę do przodu.
Ponoć 80% prac magisterskich w Polsce to plagiaty lub kompilacje. Pozdrawiam mimo to optymistycznie :)))