Chusta zaprojektowana specjalnie do dziergania z włóczki ombre.
Trzeba przyznać, że ażury dzierganie na drutach i wielokolorowa nitka nie do końca idą ze sobą w parze, a to dlatego, że taki ażur jest zbyt delikatny i gubi się wśród zmieniających się barw. Dlatego wymyślanie wzorów na takie włóczki nie jest proste,
często zależy od natchnienia,
a natchnienie wiadomo,
pojawia się kiedy zechce.
Oto ostatni efekt przypływu mocy twórczych, Jumbai :
Chusta jest z gatunku tych minimalistycznych,
nie za dużo kombinowania, gdyż włóczka już dostarcza wrażeń wzrokowych,
i zadaniem dziewiarki jest wydobyć i wyeksponować piękno zmieniających się barw.
W tej chuście użyłam Kokonka A152, 1000m 3 nitki, ale bez ostatniego koloru, więc poszło mi 800m.
Elementem dekoracyjnym są ażurowe wstawki na dłuższej przyprostokątnej.
I teraz będzie dygresja:
mam duży problem z tymi przy- i przeciwprostokątnymi przy wersjach angielskich wzoru, okazuje się bowiem, że nie są to terminy popularne i używane w tamtym świecie, zupełnie nie wiem dlaczego.
Zazwyczaj omijam te matematyczne terminy omówieniami typu
najdłuższy bok,
brzeg ażurowy itd.
i przyznaję, że śmieszy mnie ten sposób podejścia do tematu.
Ale do rzeczy, wstawki ażurowe.
Mają one dwie funkcje:
po pierwsze, dekoracyjna,
każdy bowiem potrzebuje piękna w życiu i outficie;
po drugie, techniczna,
gdyż dzięki tym wstawkom brzeg staje się dużo bardziej elastyczny i pięknie się zamotuje.
I jeszcze jedna rzecz odnośnie tych wstawek:
ażur jest całkowicie nieprzewidywalnym chaosem, który staje się przeciwwagą dla regularności głównej części chusty.
Nazwa.
Najbardziej chciałam jakieś słowo związane z falbanką, ten ażurowy brzeg jest skontruowany na zasadzie godetów, i tak fajnie się faluje.
No i szukałam słowa na falbankę na moim ulubionym słowniku wielojęzycznym, było sporo ciekawych propozycji, ale wersja malajska przebiła wszystkie.
Stąd Jumbai.
Chusta jest dwustronna.
Niby nic, ale bardzo pomaga przy noszeniu, gdy nie trzeba się martwić, że niedokładne zamotanie zasłoni istotę sprawy.
I pokaże światu lewą stronę robótki zamiast dopieszczonej prawej.
Nie ma też określonej wielkości, część główna jest powtarzalna dowolną ilość razy, dopiero przy ażurach rozmiar jest nieniegocjowalny.
Moja chusta nie jest bardzo duża, chciałam taką zamotkę na jesień, kiedy już za zimno, żeby nic nie mieć na szyi, ale jeszcze nie potrzeba się bardzo chronić przed chłodem.
I jeszcze ciekawostka na temat lokalizacji zdjęć:
Nadleśnictwo wycinało fragmenty lasu na nowe nasadzenia, robota szła im piorunem, bo teraz te nowoczesne maszyny to są petardy. Z jednej strony szkoda drzew, z drugiej ciekawie patrzeć jak przekładają te pnie jakby nic nie ważyły.
No i postanowiłam wykorzystać okazję, wybrałam kawałek już oczyszczony, zjechałam z głównej drogi na leśny dukt, zabrałam rekwizyty, przeszłam te jakieś sto metrów do upatrzonego terenu i zabrałam się do roboty.
Była to sesja bardzo malownicza i przyjemna.
Spokojnie przestawiałam białą panią, układałam chustę, cykałam fotki.
Słońce raz się pojawiało, to znów chowało za chmury, więc starałam się przeczekiwać te momenty, kiedy go nie było, żeby mieć ładniejsze zdjęcia.
A że nie miałam żadnych większych planów na popołudnie, to czas płynął powoli i miło.
Ciszę przerwało głośne
Dzień dobry!
Za mną stał pan robotnik leśny i przyglądał się mojemu zajęciu.
No cóż, zainteresował się rękodziełem, niech sobie popatrzy.
Strzeliłam kilka nowych zdjęć, gdy pan zagadał po raz drugi:
to pani tamten samochód?
No mój, ale zaparkowany tak, że da się przejechać i nie powinien przeszkadzać, więc chyba wszystko w porządku?
Bo wie pani, my tu zaraz ciąć będziemy i tamte drzewa – tu gest ręki w kierunku mojego pojazdu – to go pewnie przywalą…
Mając w oczach tempo ich działania poczułam się mocno nieswojo.
Coś tam już warczało w oddali, jeszcze niewidoczne, ale zdecydowanie groźne.
Zaraz, to znaczy kiedy?
No zaraz, już zaczynamy, słychać przecież!
Jak to w życiu i działaniu wszystko zależy od motywacji…
Wydawało mi się, że biegi przełajowe przy obciążeniu nieporęcznym bagażem stały się dla mnie odległą przeszłością.
Że to już nie dla mnie.
Że nie dam rady choćbym próbowała.
Otóż,
nic bardziej mylnego, hehehe!
A teraz już konkrety:
wzór jest już opublikowana na ravelry,
jest opracowany po polsku i po angielsku,
składa się z opisu oczko po oczku i ze schematów, lewa strona jest robiona jak nieregularny ściągacz, i jest uwzględniona we wzorze.
Wielkość można dostosować do potrzeb i ilości posiadanej włóczki, jest to też opisane.
Jumbai nie jest trudny, potrzebna jest umiejętność przerabiania 2 oczek razem na oba sposoby, innych trudnych ściegów nie ma.
Jak zawsze przy publikacji nowego wzoru
obowiązuje promocja minus 20%.
Na ravelry promocja trwa do 27 sierpnia 2024, coupon code to Jumbai.
Oczywiście, na ravelry cena zależy od kursu dolara plus doliczany jest vat.
Jeżeli ktoś woli tradycyjny przelew na konto lub blika, wtedy cena wynosi 20 złotych i 80 groszy, czyli 26 złotych minus 20% i należy skontaktować się ze mną bezpośrednio. (y.mleczyk@gmail.com lub przez FB).
Zapraszam serdecznie do dziergania Jumbaja, wszak jesień idzie i nowa, świeżutka zamotka dla dziewiarki to wprost konieczność!
PS. Wszystkie moje wzory można zobaczyć na RAVELRY lub na blogu w poście zbiorczym TUTAJ.
Ravelry jest stroną sprzedażową i tam kupuje się automatycznie, a jeśli ktoś woli ominąć transakcję międzynarodową i woli tradycyjny przelew na konto lub blika, wtedy zapraszam do kontaktu ze mną (y.mleczyk@gmail.com)