Taki dziwny kolor, z jednej strony przyciąga wzrok, z drugiej strony trudny do noszenia.
Niby pasuje, ale nie zawsze i nie każdemu.
Niby ciągnie oczy, ale często z wątpliwościami, czy nie za nachalny, czy go nie za dużo, czy się sprawdza w większej masie.
Niby słoneczny i przyjazny, a często kojarzy się z nim napastliwość i agresja. Albo zawiść. Zazdrość.
Mnie osobiście żółty podoba się bardzo.
Ale też – najchętniej w wersji do patrzenia, a nie do noszenia na sobie.
Co prawda mam ksywę Yellow Mleczyk, ale to dlatego, że każdy mleczyk jest yellow, a nie dlatego, że to mnie w yellow można często zobaczyć.
Raczej utożsamiałam się z mleczykiem, yellow doszło jako jego najbardziej oczywisty atrybut.
Wiem, wiem, czekacie na zdjęcie!
Ale zdjęcie będzie później, najpierw musi być parę słów wstępu.
Tytuł postu – żółty. A historia żółtego zaczęła się tak:
Dwa dni po Bożym Ciele – pamiętam tak dokładnie, bo akurat miałam przyjaciółkę w gościach, a że nie widziałyśmy się parę lat, więc tym bardziej dokładnie pamiętam – otóż dwa dni po Bożym Ciele dostałam maila.
Niby nic dziwnego, maile przychodzą codziennie.
Nadawca – Leslie – był mi całkowicie nieznany i pomyślałam, że pewnie chodzi o uściślenie któregoś wzoru, anglojęzyczne czasami piszą i proszą o pomoc.
Na temat maila zupełnie nie zwróciłam uwagi i zaczęłam czytać treść.
W pierwszej chwili nie zrozumiałam, o co chodzi.
Nie w sensie słów, te były proste i oczywiste, raczej w sensie treści.
Przeczytałam jeszcze drugi raz i trzeci, i wreszcie do mnie dotarło.
Treść była taka:
Hello, Anna:
We would like to use an image of your yellow Party Line shawl on our Style page in the upcoming Early Fall issue of Vogue Knitting. Do you have a high-resolution version of the attached image–at least 1MB–we can use?
Best,
Leslie Barber
Managing Editor
czyli po naszemu:
chcielibyśmy użyć zdjęcia szala Party Line na stronie Styl w wydaniu wczesnojesiennym Vogue Knitting, potrzebne zdjęcie minimum 1MB.
Najpierw mnie zatkało, potem otworzyłam gębę ze zdumienia, a potem bardzo chciałam wydać pisk radości, ale nie wydałam, bo koleżanka właśnie zasypiała.
Pisk radości wydałam rano i z okrzykiem: coś ci pokażę! podzieliłam się radosną wiadomością.
Zdjęcie oczywiście wysłałam.
W zamian dostałam pdf z tą konkretną stroną oraz obietnicę przysłania egzemplarza papierowego.
I ten pdf wygląda tak:
Dech mi zapiera za każdym razem, gdy na niego patrzę.
Zapytałam Leslie, dlaczego wybrali akurat moje zdjęcie. To szal sprzed kilku lat, jeden z moich pierwszych, i wyraźnie widzę, że teraz zrobiłabym mu dużo lepsze i ciekawsze zdjęcia. Więc siłą rzeczy mam wrażenie, że wielki sukces to to nie jest.
A tu Vogue akurat o ten udzierg się upomina.
I co się okazało?
Trafili na Party Line zupełnie przypadkiem (co do tego akurat nie miałam wątpliwości).
Szukali czegoś żółtego.
I akurat mój szal im się spodobał, dobrze wpisał się w temat, napisali do mnie, a ja miałam zdjęcia w odpowiednim rozmiarze.
I w ten sposób zaistniałam w Vogue Knitting.
Duma mnie rozpiera niezmierna!
Pozdrawiam słonecznie, ciepło, mleczykowo !!!
Yellow is the best !!!
PS. Wszystkie moje wzory można zobaczyć na RAVELRY lub na blogu w poście zbiorczym TUTAJ.
Ravelry jest stroną sprzedażową i tam kupuje się automatycznie, a jeśli ktoś woli ominąć międzynarodowe transakcje i preferuje tradycyjny przelew na konto w złotówkach, wtedy zapraszam do kontaktu ze mną (y.mleczyk@gmail.com)