tak nazywa się najnowszy wzór, świeżutko opublikowany.
I jak już od razu z pierwszego zdjęcia widać – okres czasu pomiędzy stworzeniem udziergu a opublikowaniem wzoru jest dość długi.
O tej porze roku ani takiego błękitnego nieba, ani takich suchych badyli już nie znajdzie, a i brzozy jakoś inaczej wyglądają.
Chusta powstała gdzieś tak w lutym, akurat miałam mocną motywację do działania, wydziergałam, zblokowałam i od razu na świeżo zrobiłam zdjęcia.
Wydawało mi się, że skoro trafiły się takie fajne okoliczności przyrody, to trzeba je wykorzystać. Zwłaszcza, że jednocześnie trafiło się też kilka godzin słońca, bardzo konkretnie mocnego, jak to się o tej porze roku zdarza.
Zachwyciłam się kolorem nieba, kontrastem z dość monotonną ziemią i wytworzyłam sobie ogólne poczucie, że mam świetne zdjęcia.
Jeszcze z rozmachu dorobiłam na drugi dzień całą serię na zaniedbanej rampie kolejowej. Lubię tam jeździć, ogólnie mam sentyment do takich pozostałości minionego czasu.
Słońce dalej świeciło i kolejna sesja też wyszła całkiem fajnie.
Utrwaliłam w sobie przekonanie, że co jak co, ale zdjęcia tym razem mam świetne i z poczuciem dobrze rozpoczętej pracy nad wzorem poszłam sobie pochorować.
Trochę mi to chorowanie zajęło, rozleniwiłam się lekko i gdy w kwietniu wróciłam do chusty okazało się, że niewiele z tych moich zapisków pamiętam. Na wszelki wypadek i żeby sobie wszystko odświeżyć zrobiłam drugą wersję. Trochę z tym zeszło, bo jednocześnie wróciłam do pracy choć zwolnienie pochorobowe (mam na myśli, że wszystko wolniej robiłam) jakoś tak się utrzymywało.
Ale zrobiłam, wzór odświeżyłam w pamięci i zapisałam w Wordzie.
Rozpoczęłam testy.
Teoretycznie miały trwać miesiąc, ale jak to z testami bywa – przeciągnęły się.
Trochę na pewno z mojej winy, dalej działając na zwolnionych obrotach nie do końca dobrze to wszystko rozplanowałam. Na zasadzie, że głowa działa po dawnemu, energicznie i z rozmachem, a realizacja wychodzi jak wychodzi.
I tak nastał koniec czerwca.
Cały czas tkwiło we mnie przekonanie, że co jak co ale zdjęcia to tym razem mam świetne. Na przekonaniu się kończyło, zupełnie do nich przez cały ten czas nie zaglądałam.
Aż nadszedł moment, kiedy te zdjęcia trzeba przebrać, wybrać i opracować.
Zajrzałam do folderów i zdumiałam się!
Zdjęcia rzeczywiście fajne, ale nie bardzo przystają do pory roku.
Takie jakieś obce się zrobiły.
Te suche badyle i gołe gałęzie zupełnie straciły urok.
Uratowała mnie sesja na tle ściany. Poobcinałam brzegi ze śniegiem i bardzo mocno utwierdziłam się w przekonaniu, że zdjęcia do wzoru nie powinny zbyt wyraźnie pokazywać pory roku, takie bardziej uniwersalne i ponadczasowe powinny być.
A przynajmniej te z chustami, rękawiczkom i czapkom śnieg dobrze robi.
I taką właśnie lekcję dała mi Grebbe.
Bo że to będzie Grebbe wiedziałam od początku. Nie pamiętam już czy to imię czy nazwa jakiejś rzeki czy może nazwisko. Pojawiło się równolegle z dzierganiem chusty w akurat wtedy czytanym kryminale skandynawskim i spodobało mi się na pierwszy rzut oka.
Grebbe to taka fajna chusta – indywidualistka.
Każda dziewiarka ma jakieś swoje osobiste upodobania, swoje spojrzenie na kolory i ozdóbki. A Grebbe wychodzi temu wszystkiemu na przeciw.
Można ją wydziergać z cieniutkiej włóczki i bardzo dobrze się sprawdzi jako lekka i powiewna pajęczynka.
Można ją wydziergać z grubszej włóczki, zblokować bardzo energicznie i wyjdzie też pajęczyna, ale już mniej powiewna.
Można też wybrać włóczkę z tych ciepłych zimowych i machnąć sobie taką Grebbe zamiast szalika, idealnie się te brzegi będą układać zamotane na kurtce.
Można zrobić Grebbe w jednym kolorze.
Można też wybrać wielobarwność – albo w paski, albo w melanż albo też lecąc gradientem.
Można do każdej prawie wersji, a na pewno do tych cieńszych dodać koraliki.
Można na koniec zrobić ten rogal większy lub mniejszy.
Można zrobić dużą część ażurową, a wąziutką brzegową. Albo na odwrót.
Można blokować agresywnie, można delikatnie.
Takie właśnie jest to Grebbe. Uniwersalne 🙂
Wzór jest po polsku i po angielsku, w pdf.
Dostępny na ravelry lub bezpośrednio ode mnie, wystarczy do mnie napisać na maila lub przez FB, wszystkie informacje są w zakładce Wzory po polsku, tam są namiary i kontakt.
Pozdrawiam ciepło, chyba robi się lato!
PS. oczywiście można było te zdjęcia zrobić od nowa, ale jak się żyje w przekonaniu, że jest super i nie sprawdzi do ostatniej chwili, to może się to od nowa nie udać, choćby z racji pogody 🙂
PS2. Wszystkie moje wzory można zobaczyć na RAVELRY lub na blogu w poście zbiorczym TUTAJ.
Ravelry jest stroną sprzedażową i tam kupuje się automatycznie, a jeśli ktoś woli ominąć międzynarodowe transakcje i preferuje tradycyjny przelew na konto w złotówkach, wtedy zapraszam do kontaktu ze mną (y.mleczyk@gmail.com)