Postanowiłam zmienić tematykę, wybrałam się do biblioteki i czytam sobie o piratach. Michael Critchton – „Pod piracką flagą”.
Lubię książki o wyczynach, które dla mnie są niedostępne, a już wprost uwielbiam takie, które mówią o katastrofach, trzęsieniach ziemi, wybuchach wulkanu czy lawinach. Dlaczego? Bo robię sobie wtedy herbatkę, przykrywam kocem i lubuję w poczuciu bezpieczeństwa. Oni tam w tej książce tak się męczą, muszą się zdobywać na działania na granicy ludzkich możliwości, a mnie tutaj tak miło i przytulnie 🙂
„Pod piracką flagą” czyta się lekko, łatwo i przez większość czasu przyjemnie. Taka dość bezmyślna lekturka na pierwszy rzut oka. Na drugi nasunęła mi się refleksja:
Wszystko tam jest odwrócone. Zło – złodziejstwo, zabójstwa, oszustwa i tym podobne działania pirackie znamionujące brak jakichkolwiek zasad, są przedstawione w bardzo pozytywny sposób. Piraci wzbudzają sympatię czytelnika, imponują przemyślnością, sprytem i ogólnie 'trzyma się ich stronę’. Okradzeni, którzy próbują się bronić, są przestawieni jako postaci negatywne, a czytając odczuwa się sporą satysfakcję, gdy udaje się piratom ich okpić, przechytrzyć czy po prostu zamordować.
Takie odwrócenie wartości w imię stworzenia ciekawej fabuły. W sumie niebezpieczne, bo kształtuje postawy, które są z gruntu oparte na fałszywych założeniach.
A robótka? Te pomarańczowe kłębki to jest komin. Zrobiłam już jeden, wyszedł bardzo słabo i sprułam. Szukam pomysłu na następny, i właśnie te kłębki to jest znak tego, że jestem w trakcie. Choć pozornie nie widać tu nic.
Witam serdecznie nowe obserwatorki, pozdrawiam wszystkich zaglądających, czytających, oglądających i komentujących!!!